poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Tak bardzo fatalnie. Tak bardzo nie podoba mi się. Tak bardzo nie cierpię. Tak bardzo nie powiem czemu.

Tak bardzo fatalnie. Dłuugo mnie tu nie było. Po co mam pisać na smutnym blogu coś, gdy nie jestem smutnym człowiekiem? Gdy nie nurtuje mnie, jak dziś pobije rekord idiotyzmu ten świat i to społeczeństwo, nie mam potrzeby tutaj pisać. Nie chcę by znów wychodziły takie kwiatki jak ten ostatni post, co przed chwilą go usunąłem. Nie jest to wesoły blog. Nie zamierzam go uszczęśliwiać. Mimo, że ostatnia aktualizacja wszystkich notek go bardzo uszczęśliwiła widzę. Może będzie ciekawszy, może bardziej okazały. Taki bardziej świeży. No ale koniec tego, zbyt wesołe są te obrazki – pora wstawiać coś innego. Jakieś niezbyt wesołe rysunki. Tak, to jest to. No i cóż… Brak u mnie zajęć, brak szkoły – człowiek z nudów dostaje świra. Siedzi niczym ciemna masa przy komputerze i scrolluję youtube, próbuję trenować by się odchudzić i coraz częściej próbuję sobie wynaleźć jakieś zajęcia twórcze i coraz bardziej mi to nie idzie. Może tu wyjdzie? Nic nie obiecuję – nigdy w ramach tego bloga nie udało mi się dotrzymać obietnicy. Czuję się z tym źle, bardzo lubię tę stronę a jest przeze mnie strasznie zaniedbana i często zapominana. Jest jedna osoba, dzięki której to monotonne smutne życie w pierwszym świecie staje się kolorowe. Marnuję 700 smsów miesięcznie i zwykle udaje mi się przekroczyć ten limit. Tak to już jest, jak dzieli ludzi 300km. W każdym razie przekręcę tytuł postu i powiem – Tak bardzo dziękuję!




No ale koniec, dziś nie o tym. W gruncie rzeczy, sam nie jestem pewien, cóż chciałbym tu napisać. Planowałem o hejcie. Nieuzasadnionym hejcie. Może być? Mi pasuje, ale obawiam się, że wam niezbyt. Cóż… przeżyjecie. Chociaż was – czytelników – jest bardzo mało, ale wierzę, że istniejecie. Pomiędzy youtubem a tumblrem gdzieś wala się w otwartych kartach mój blog. To byłoby miłe. Jednakże hejterzy i tak będą boczyć się, śmiać się z każdego słowa… Kim właściwie oni są? „Hater” wywodzi się od słowa „hate” - nienawidzić. To oczywiste. Istnieje wiele teorii na ich temat. A to, że hejterzy to takie niewyżyte dzieciaki, które chcą kogoś udupić. A to, że wszystko co widzą to hej tują. Dalej sobie dopowiecie sami. Cały ten temat jest rzeką. Każdy ma inną opinię – jeżeli ktoś się z moją nie zgadza… Nikt nie zabrania mu pohejtować odrobinę. Hejcić można muzykę, hejcić można społeczność, hejcić można popularną osobę, hejcić można tego bloga, hejcić można debilne pomysły. Trzeba jednak pamiętać, że aby hejcić – trzeba to robić bez namysłu, jak najbardziej brutalnie. Tak. Jeżeli ktoś „nienawidzi” i stosuje konkretne argumenty – jest to „krytyka”. Gdy ktoś ostro pluje żółcią, stosuje wymyślne, ale prawdziwe uzasadnienie – jest to mocna lub ostra „krytyka”. Jeżeli ktoś krytykuje i słusznie krytykuje – nie nazywajcie go hejterem. Jeżeli osoba wyraża swoje niezadowolenie i powody tego stanu rzeczy nie są wyssane z palca, nie powinniście go banować i na siłę zamykać ryja. Nie możecie stać się zaślepionymi fanami danego produktu, aktora tudzież nawet uniwersum sci-fi. Każda osoba krytykując coś sprawia, że ta rzecz staje się lepsza. Gdy jakiś imć z bździoch kogoś krytykuje to sprawia, że pokopany i poturbowany słownie dany target wyciągnie wnioski i dwa razy w to się nie wpakuje. Chyba, że jest głupi.



Cóż zrobić? Teraz każdy zacznie siebie nawzajem krytykować a pod tym postem pojawią się krytyczne komentarze (tak, chciałoby się… pewnie i tak tu będzie pusto). Nie chciałem tego. Ja nic nie chciałem. Nikomu nie chcę zwracać uwagi. Jedynie wyrażam swoją teorię na ten temat. Hejterzy nigdzie nie są mile widziani, ale każdy człowiek musi się wyżyć czasem. Na kimś i na czymś. Człowiek staje się hejterem, gdy robi to w Internecie. Ludzie, idźcie lepiej zmolestować poduchę, pobiegajcie 20 razy po schodach. W Internetach jest modnie się wyżywać ale równie modnie jest się przed tym bronić krytykując. Takie starcie krytyków vs hejterów. Krytyk przedstawia argumenty przeciw hejterowi a hejter go oblewa ciepłym moczem pierdząc mu w twarz. Nie wiem jak to robi, ale tak robi. Upokarza go bez powodu. No i hejter jest synonimem trolla, który to wraz z popularyzacją memu „troll face” otworzył umysł młodym ludziom dając im wenę do wkurzania wszystkich dookoła. Usprawiedliwiają się wtedy zdaniem, że trollują. A to przecież takie modne, takie fajne, wszystkie kwejki, mistrzowie, demoty o tym piszą. „Chcę zaistnieć!” – Tako powiada ich dusza. 



A ja? Siedzę i patrzę. Anonimowo przemykam przez zakamarki Internetu. Zostawiam po sobie ślady ip i nic więcej. Boję się obecnej społeczności internetowej. Boję się postować cokolwiek na facebooku. Nie jestem fajnym człowiekiem. Jestem nudny, nie imprezuję, nie zapodam fajka, nie opowiem wrażeń z tripa. Niby istnieje moda na niepalenie. Niby istnieje moda na abstynencję. Tak. O tym chyba tylko w telewizji słychać. A co z narkotykami? Każdy szanujący się kwejkowicz opowiada wszystkim o Zjaranym Zbyszku, makaronizuje swoją wypowiedź stwierdzeniem „i’m so high”… A palił kiedyś zielone? No właśnie. Modni ludzie są modni. Zimno w tym pokoju. Idę zamknąć okno i założę cieplejsze skarpetki. Piosenki na dziś nie będzie… Nie wiem cóż polecić. Ale za to proponuję wam dziś posłuchać czegoś, co słuchaliście trzy lata temu. Ha! Czym to może być? To już zadanie dla was.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz