No ale koniec, dziś nie o tym. W gruncie rzeczy, sam nie
jestem pewien, cóż chciałbym tu napisać. Planowałem o hejcie. Nieuzasadnionym
hejcie. Może być? Mi pasuje, ale obawiam się, że wam niezbyt. Cóż… przeżyjecie.
Chociaż was – czytelników – jest bardzo mało, ale wierzę, że istniejecie.
Pomiędzy youtubem a tumblrem gdzieś wala się w otwartych kartach mój blog. To
byłoby miłe. Jednakże hejterzy i tak będą boczyć się, śmiać się z każdego słowa…
Kim właściwie oni są? „Hater” wywodzi się od słowa „hate” - nienawidzić. To
oczywiste. Istnieje wiele teorii na ich temat. A to, że hejterzy to takie
niewyżyte dzieciaki, które chcą kogoś udupić. A to, że wszystko co widzą to hej
tują. Dalej sobie dopowiecie sami. Cały ten temat jest rzeką. Każdy ma inną
opinię – jeżeli ktoś się z moją nie zgadza… Nikt nie zabrania mu pohejtować
odrobinę. Hejcić można muzykę, hejcić można społeczność, hejcić można
popularną osobę, hejcić można tego bloga, hejcić można debilne pomysły. Trzeba
jednak pamiętać, że aby hejcić – trzeba to robić bez namysłu, jak najbardziej
brutalnie. Tak. Jeżeli ktoś „nienawidzi” i stosuje konkretne argumenty – jest to
„krytyka”. Gdy ktoś ostro pluje żółcią, stosuje wymyślne, ale prawdziwe uzasadnienie
– jest to mocna lub ostra „krytyka”. Jeżeli ktoś krytykuje i słusznie krytykuje
– nie nazywajcie go hejterem. Jeżeli osoba wyraża swoje niezadowolenie i powody
tego stanu rzeczy nie są wyssane z palca, nie powinniście go banować i na siłę
zamykać ryja. Nie możecie stać się zaślepionymi fanami danego produktu, aktora
tudzież nawet uniwersum sci-fi. Każda osoba krytykując coś sprawia, że ta rzecz
staje się lepsza. Gdy jakiś imć z bździoch kogoś krytykuje to sprawia, że
pokopany i poturbowany słownie dany target wyciągnie wnioski i dwa razy w to
się nie wpakuje. Chyba, że jest głupi.
Cóż zrobić? Teraz każdy zacznie siebie nawzajem krytykować a
pod tym postem pojawią się krytyczne komentarze (tak, chciałoby się… pewnie i
tak tu będzie pusto). Nie chciałem tego. Ja nic nie chciałem. Nikomu nie chcę
zwracać uwagi. Jedynie wyrażam swoją teorię na ten temat. Hejterzy nigdzie nie
są mile widziani, ale każdy człowiek musi się wyżyć czasem. Na kimś i na czymś.
Człowiek staje się hejterem, gdy robi to w Internecie. Ludzie, idźcie lepiej zmolestować
poduchę, pobiegajcie 20 razy po schodach. W Internetach jest modnie się wyżywać
ale równie modnie jest się przed tym bronić krytykując. Takie starcie krytyków
vs hejterów. Krytyk przedstawia argumenty przeciw hejterowi a hejter go oblewa
ciepłym moczem pierdząc mu w twarz. Nie wiem jak to robi, ale tak robi.
Upokarza go bez powodu. No i hejter jest synonimem trolla, który to wraz z
popularyzacją memu „troll face” otworzył umysł młodym ludziom dając im wenę do
wkurzania wszystkich dookoła. Usprawiedliwiają się wtedy zdaniem, że trollują.
A to przecież takie modne, takie fajne, wszystkie kwejki, mistrzowie, demoty o
tym piszą. „Chcę zaistnieć!” – Tako powiada ich dusza.
A ja? Siedzę i patrzę. Anonimowo przemykam przez zakamarki Internetu.
Zostawiam po sobie ślady ip i nic więcej. Boję się obecnej społeczności
internetowej. Boję się postować cokolwiek na facebooku. Nie jestem fajnym
człowiekiem. Jestem nudny, nie imprezuję, nie zapodam fajka, nie opowiem wrażeń
z tripa. Niby istnieje moda na niepalenie. Niby istnieje moda na abstynencję.
Tak. O tym chyba tylko w telewizji słychać. A co z narkotykami? Każdy szanujący
się kwejkowicz opowiada wszystkim o Zjaranym Zbyszku, makaronizuje swoją
wypowiedź stwierdzeniem „i’m so high”… A palił kiedyś zielone? No właśnie.
Modni ludzie są modni. Zimno w tym pokoju. Idę zamknąć okno i założę cieplejsze
skarpetki. Piosenki na dziś nie będzie… Nie wiem cóż polecić. Ale za to
proponuję wam dziś posłuchać czegoś, co słuchaliście trzy lata temu. Ha! Czym
to może być? To już zadanie dla was.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz