Oto kolejny wpis do mojego wskrzeszonego bloga. Obecnie zmieniam odrobinę styl życia – zaczynam o siebie dbać, zaczynam sprzątać wokół siebie, wracam do moich różnych pasji. Pomału, po trochu… Rysuję coraz częściej, znów zacząłem słuchać muzyki, a co za tym idzie – zacząłem sobie przypominać grę na gitarze basowej. Obecnie tylko leży i kwiczy fotografia. Nie mam pomysłu na to wszystko. Z powodu obecnej pogody, średnio mam ochotę wychodzić i cokolwiek robić. Ale może przesadzam… Może jednak powinienem spróbować? Nie wiem… Pomijając już wszystkie moje rozterki, dziś chciałem powiedzieć coś na temat „martwienia się” i „narzekania”. Czyli coś, w czym każdy człowiek jest od urodzenia dobry.
Nie ma człowieka, który by się nie martwił, nie smucił, nie
obawiał, nie bał czegoś – te zjawiska wywołują u człowieka kolejne –
narzekanie. Umartwianie się i narzekanie to nierozłączne zjawiska wśród ludzi.
Jedno wychodzi z drugiego a drugie z pierwszego (jeżeli oczywiście uznamy, że
martwienie się, smucenie się, obawianie się oznaczają to samo – tak ja będę w
tym wpisie do tego podchodził). Jest to normalne. Wydaje mi się, że nie tylko
dla ludzi. Każdy uczeń, któremu zależy martwi się wynikiem testu; każdy student
martwi się sesją; każda mama martwi się o dziecko, które jedzie na kolonie…
Przyziemnie. Obawy uzasadnione. Wywołuje to stres, a jak powszechnie wiadomo,
każdy człowiek inaczej odbiera to zjawisko i różnie sobie radzi. Ktoś może być
odporny, ktoś może popadać w depresję przez rozlane mleko. Są ludzie i ludzie.
To oczywiste. Jednakże nie zawsze jest jasne, co ludzie i ludzie robią.
W czym sęk? Przypomnijcie sobie, co jesteście możecie zrobić
w takim stanie. Jedna osoba powie, że trzyma wszystko pod kontrolą, druga
niestety tego powiedzieć nie może, bo mózg zaczyna wywalać błędy krytyczne co
wywołuje brak racjonalnego myślenia. Zaczyna nakładać zmartwień lub zupełnie
odwrotnie – przestaje się interesować. Obie opcje mogą zadziałać destruktywnie
– na człowieka lub na to, co robi. I właśnie tu zadaję sobie pytanie: po co?
Mój umysł nie potrafi tego zrozumieć. Stres jest potrzebny, motywuje on do
działania, zakończenia nielubianej, ale koniecznej czynności. Powiadają, że
„umiar nikomu jeszcze nie zaszkodził”. Dlaczego jednak się aż tak bardzo
martwisz? Zamiast obaw, zrób tak, aby ich nie było. Ciężki egzamin? Rozmowa o
pracę? Nie myśl o tym, co się stanie, gdy Ci się nie uda – pomyśl o tym, jak
zrobić, by wszystko poszło bezproblemowo. A co najważniejsze – umartwianie się
czymś, na co nie ma się wpływu, jest daremne. Szkoda życia na to. Sztuczne
wywoływanie problemów i obaw nie służy nikomu. Nie czyń tego. Pomyśl o czymś
przyjemnym. Taką myśl zamień w miły nastrój. Przestań się przejmować
niepotrzebnymi problemami. Niemiła atmosfera w domu? Odetnij się od niej i wróć
do czegoś, co nie niesie w sobie żalu i bólu. Przemyśl to, czy naprawdę warto
marnować swój czas na to wszystko. Możesz w życiu wszystko osiągnąć, jest to
tylko kwestia Twojego nastawienia.
Dzisiejszy post nie był czymś wybitnym. Chciałem stworzyć go
jako bardziej zjadliwego i niemiłego. Ale za to wyszedł ciepły i pozytywny.
Może to kwestia tego iż tak naprawdę jestem optymistą. Każdy smutny człowiek
wierzy, że kiedyś będzie lepiej. Czasami trzeba docenić to, co się w tym życiu
osiągnęło. Czasem trzeba docenić samo życie. Cóż. Optymistycznie kończę i
optymistycznie polecę piosenkę na dziś: „Radiohead – Optimistic”. Nie jestem
wielkim fanem tego zespołu, ale lubię ten utwór. Ma w sobie trochę melancholii,
jednakże potrafi pocieszyć. Cóż… Do zobaczenia następnym razem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz